sobota, 26 września 2009

2 tygodnie minęły

Przeżyłam czas w biurze bez szefowej. Ufff... całe szczęście obyło się bez natrętnych, głośnych, pretensjonalnych klientów. To by było dla mnie najgorsze.
Praktykantka pozostała cicha. Niezbyt dziewczyna się wykazała. Robotna za bardzo nie była. Wykonywała owszem zadania jej zlecone, ale własnych pytań nie miało, nic więcej jej u nas nie zainteresowało, nie była ciekawa jak to czy tamto się robi, dlaczego i po co. Ale cóż... swoje odsiedziała. W ostatni dzień "do widzenia" (tylko) i koniec.
Przy tej okazji zastanowiło mnie, jak ja byłam/jestem w kwestii nastawienia do pracy postrzegana przez szefową...

Miałam w ostatnich dniach twardy orzech do zgryzienia, bo szefowa ma za kilka dni urodziny. Ja dostałam od niej drogi prezent i w ogóle od czasu do czasu mnie rozpieszcza różnymi drobiazgami. Po długim namyśle zdecydowałam się na zakup książki. No i wtedy się zaczęło główkowanie - no bo którą wybrać. MASAKRA!!! Ale już chyba wiem ;-)

No i najważniejsza wiadomość: 6 października mam egzamin. Odkąd dostałam list z informacją wywołuje to we mnie szalone i skrajne emocje. Ściska mnie w dołku jak o nim myślę. Zostało niewiele czasu, a uczyłam się - co tu dużo gadać - też niewiele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz